Związki zawodowe bsh

Piotrek S · Gość

Na początku było normalnie i fajnie w tej firmie dopóki nie zaczęło wybijać się kilku oszołomów uważających, że jak zaczną robić szybciej, więcej to będą mieć więcej kasy - nic bardziej złudnego. Wraz ze wzrostem "produktywności" nadgorliwych jednostek rosła jedynie norma. Ale do nich nic nie docierało. Dalej robili swoje bo ich mniemanie było "jedynym słusznym". "Ty leserze, nierobie, oboboku" - to słowa które najczęściej padały z ich ust wobec normalnych kolegów.
Uważali że jak staną się "kapo" produkcji to kierownictwo da im zaraz full kasy i będą żyć jak przysłowiowe pączki w maśle.
Dziś pewnie zrozumieli, ale niestety za późno.
Czy warto było rzucać epitetami w kolegów?
Czy warto było tak zasuwać?
Czy warto było tracić zdrowie i siły i tak naprawdę nic z tego nie mieć?
Są to chyba pytania retoryczne.
Najgorsze jest to że inni nie dali takim oszołomom wycisku.
Gdyby coś do nich dotarło w odpowiednim czasie dziś w tej firmie pracowałoby się miło i za przyzwiote pieniądze.
A tak jest jak jest i już nikt z nami się nie liczy. Bo niby dlaczego miałby się liczyć z ludźmi, którzy sami siebie nie potrafią szanować.

Gość

zgadzam się w100procentah.

Prawnik · Gość

pięknie napisane!

i zamiast zdjec na tablicach pracowniczych, powinny być zdjęcia tych nadgorliwców z napisem poszukiwany do pracy, bo teraz to nawet oni ledwo daja rade Smile

GRATULUJE PANOWIE Smile